Uściślając! Zaciągnęłam swoją rodzinę do tego trzeciego, co do wielkości miasta w Polsce, żeby odwiedzić trwający właśnie Łódź Design Festival.
Zabierając ze sobą trójkę dzieci, w wieku od roku do sześciu, powinnam liczyć się z tym, że niewiele zobaczę....i tak też się stało.
Nie zobaczyłam wiele, ale jak zwykle udało mi się wychwycić kilka ciekawych nowości, posłuchać interesującego wykładu i pozarażać swoje dzieci.
Pozarażać? Czym?
Pasją oczywiście!
Bo ja po prostu uważam, że pasję warto mieć. Nic nas tak w życiu nie rozwinie, nie zmobilizuje do działania, nie ubogaci - jak pasja.
Każda. Byleby nasza, własna, wyjątkowa.
Bo wcale nie jest powiedziane, że moja pasja będzie też pasją moich dzieci, prawda?
Helka na przykład ma w planach bycie "panią od koni", Ewka lubi jeść i próbować nowych smaków, a Mania... hmmm... póki co lubi chodzić i ssać.
Wracając jednak do Łodzi i sedna sprawy. Podczas festiwalu dzieciaki mogły otrzymać kalendarze ścienne zaprojektowane specjalnie dla nich. W tym roku (to już 3 raz!) kalendarz odpowiadał na pytanie: "Czy naprawdę wszystko trzeba zaprojektować?" i był wspólnym dziełem Katarzyny Kłosińskiej, rysownika Pawła Jońcy oraz Ewy Solarz - autorki pierwszej w Polsce książki o dizajnie dla dzieci.
A jaka to książka? - spytacie.
"D.E.S.I.G.N."- odpowiem.
I to właśnie o niej chcę Wam dzisiaj opowiedzieć w ramach kolejnej odsłony "Przygody z książką".
Od lat pasjonuje mnie dizajn, wzornictwo przemysłowe, architektura… szeroko pojęte projektowanie. Od lat kupuję też książki związane z tym tematem, a od lat sześciu również książki dla dzieci.
"D.E.S.I.G.N." był jedną z pierwszych książek, które stanęły na półce małej Helenki (tuż obok "D.O.M.K.U." {KLIK}) i choć od tamtej chwili minęło już trochę czasu, nadal inspiruje.
Jak sam o sobie "mówi" jest: „domowym elementarzem sprzętów i gratów niecodziennych”. Elementarzem dla dużych i małych. Dla koneserów i dla początkujących. Łagodnie, przystępnie i w zabawny sposób wprowadza nas w świat rzeczy zaprojektowanych.
Zamiast przedstawiać suche fakty, opowie nam raczej o zakochanym projektancie czy smacznym mleku kokosowym.
Znajdzie się też jednak miejsce na szczegółową legendę, z której dowiemy się kto i kiedy przedmiot zaprojektował, z czego został wykonany oraz do czego ma służyć.
Uwierzcie mi, nie trzeba być znawcą, żeby sięgnąć z dziećmi po „D.E.S.I.G.N”.
A jakie korzyści płyną z posiadania tej książki w domu?
+ proponuję zacząć od oglądania, a nie od czytania. Niech dzieciaki same zgadną do czego służy dany przedmiot. A jeśli przy okazji znajdą dla niego nowe zastosowanie, to nawet lepiej!
+ rozejrzyjcie się dookoła i znajdźcie przedmiot, który zmienicie w dizajnerski obiekt. Czy jabłko - powiększone 10 razy - byłoby dobrym stołkiem? … a może raczej stolikiem nocnym…? albo lampą?
+ a może "wzorując" się na portretach projektantów, stworzonych przez p. Mizielińskich, spróbujecie wykonać portrety członków Waszej rodziny? Babcia i Dziadek będą zachwyceni! Gwarantuję!
+ jeśli tak jak my lubicie odwiedzać miejsca, w których przedmioty z książki można znaleźć na żywo, zróbcie to! Nic tak nie przekona sceptyków "dizajnerskich fanaberii" jak kontakt oko w oko np. ze stołkiem PLOPP Oskara Zięty.
stołek PLOPP w książce D.E.S.I.G.N.
i...
stołek PLOPP na żywo! Piękny, prawda?
+ największą, niekwestionowaną korzyścią z posiadania tej książki jest wiedza. Wiedza i świadomość, że trzeba rzecz zaprojektować żeby była wygodna i piękna. Że przedmioty, których używamy na codzień nie muszą być nudne. Że ludzka wyobraźnia nie zna granic.
Bardzo jestem ciekawa jakie jest Wasze podejście do DIZAJNU.
Uważacie go za zbędną fanaberię? Doceniacie pracę twórców? Otaczacie się nim na co dzień? A może w ogóle nie "zaprzątacie sobie nim głowy"?
Pozdrawiam wszystkich czytających i zapraszam do moich koleżanek z projektu "Przygody z książką". {KLIK!}
ach!
Tytuł: D.E.S.I.G.N.
Tekst:EWA SOLARZ
Ilustracje:ALEKSANDRA I DANIEL MIZIELIŃSCY
Wydawnictwo: DWIE SIOSTRY
Rok wydania: 2010
o! fajnie mieć taką kiążkę!
OdpowiedzUsuńFajna książeczka :)
OdpowiedzUsuńWarto mieć książkę, warto mieć pasję!
OdpowiedzUsuńŻyjcie w zachwycie - Ach!
Przyznam szczerze - po poprzedniej odsłonie Przygód z książką bardzo czekałam na Twój post. Czekałam, czekałam, a jak się doczekałam - to zwaliłaś mnie z nóg. Na tych samych czytelniczych falach nadajemy, to pewne. Bardzo, ale to bardzo mnie ta książka intryguje już od dawna, jak wszystko, co od Dwóch Sióstr i wszystko, co Mizielińskich. I M.O.D.A i D.O.M.E.K i nie wiem, co tam w tej serii jest jeszcze - muszą po prostu się znaleźć na półce Natka, żebym mogła od niego pożyczać, nie ma innej opcji. A jeśli chodzi o design - pewnie, że bez takich mebli można się obejść, ale skoro można też się nimi otoczyć - to ja wolę się otaczać, niż obchodzić. Do wyjątkowo urządzonego domu, aż chce się wracać. A ten stołek w połączeniu z grafitami i bielą, z szarościami - no niebo. Dzięki za inspirację. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńblog: Dałabym Ci gwiazdkę z nieba
Dzięki za miłe słowa... a stołek Zięty "robi całą robotę". Mógłby stanąć "gdziekolwiek" , a wnętrze nabrałoby "koloru" ;)
UsuńSuper wpis. DESIGNU nie mamy, ale mamy Ilustrowany Elementarz Designu Pani Solarz, też fajny. A co do samego designu to potrzeba chyba odrobinę do niego dojrzeć (jak do jazzu ;), z roku na rok widzę, że ciągnie mnie w tą stronę coraz bardziej (a uwaga, kiedyś chciałam być architektem krajobrazu ;). Może też Holandia otworzyła mnie bardziej na kwestie wystroju wnętrz, bo mogłam zobaczyć kilka 'innych' wnętrz. Moje poczucie estetyki dostało dużego kopa na blokowisku, na którym wylądowaliśmy na własne życzenie :) Zaczęłam zachłannie czytać reportaże Filipa Springera (Wanna z kolumnadą, Zaczyn o Zofii i Oskarze Hansenach), o i lepiej mi, pomogło oswoić polską przestrzeń. Uśmiechnąć się do tego absurdu :) I z chęcią zajrzałabym do domu Hansenów, ot takie wariactwo ;) Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńA wiesz, że dom Hensenów można zwiedzać. gdzieś mi się to obiło "o oczy". Jak wpadnie po raz drugi - dam znać. Wybierzemy się razem, bo "Zaczyn" też już za mną ;)
UsuńSuper propozycja! Muszę o niej pamiętać, bo wygląda rewelacyjnie, a po Twoim opisie, aż chce ją mieć!
OdpowiedzUsuńFajna jest! ;)
UsuńWciągające te Twoje wpisy-wycieczki, wpisy-obrazy, wpisy-opowieści :) Designu jeszcze nie mamy. Podkreślam - jeszcze! Bo zachęciłaś mnie bardzo :)))
OdpowiedzUsuńLubię popatrzeć na ładne przedmioty, ale jakoś tak, to na tyle. Może brak mi po prostu czasu... Co do pasji, to rzeczywiście, nieważne czy dzieci przejmą naszą czy też nie, ważne, żeby widziały, że coś nas interesuje i chętnie spędzamy w ten sposób czas wolny i że one też tak mogą i że mogą sobie wybrać własne hobby. Myślę sobie również, że to, co pokazujemy im teraz, bez względu na to, czy podążą w tym kierunku w przyszłości i tak im się przyda, bo chociażby będą mogły spojrzeć na swoje zainteresowania z innej perspektywy. Taką mam nadzieję... :)
OdpowiedzUsuń